W lipcu tego roku nasza rowerowa para – Nina i Patryk – wybrała się w rowerową podróż z sakwami wzdłuż polskiego wybrzeża. Piękne widoki, wymagająca jazda w terenie, morskie powietrze. Momenty zabawne, ale i trudne. Sprzyjało wszystko – pogoda, ludzie, atmosfera. W kilka dni – nowe doświadczenia i przeżycia, które zostaną na zawsze w pamięci.

W dniach 12 VII – 19 VII razem z Patrykiem wyruszyliśmy w rowerową podróż z sakwami od Kołobrzegu po Hel. Była po moja pierwsza (i na pewno nie ostatnia!) podróż tego typu. Atmosfera wyjazdu była wesoła, ale i zdarzały się ciężkie momenty. Jednak doświadczenie i zahartowanie jakie zdobyłam są bezcenne i warte wszystkiego, co działo się na wyjeździe 🙂

Wyruszyliśmy w niedzielę nocnym pociągiem z Warszawy Wschodniej. Podróż do Kołobrzegu trwała ponad 10 godzin i wymęczyła wszystkich pasażerów ciasnych przedziałów. Dlaczego Kołobrzeg, a nie Świnoujście? Nie byłoby rozsądne na pierwszy raz szaleć z dystansem. To co przejechaliśmy – było w sam raz dla mojego zdrowia, kondycji, a także oczekiwań. Bardzo dobrze zaaklimatyzowałam się i szybko wdrożyłam w tryb ‚sakwowy’ – jak na pierwszy raz. Ponadto po intensywnych dla mnie ostatnich miesiącach chciałam wykorzystać czas nad morzem także na typowy wypoczynek na plaży – nie samym rowerem człowiek żyje. Nie wiem czy spałam podczas podróży w pociągu więcej jak 3 godziny, ale jakbym wiedziała jaki wysiłek nas czeka w poniedziałek – próbowałabym spać za wszelką cenę!

01 wybrzeze 2 01 wybrzeze 3

Dzień pierwszy – na przetarcie!

Ślad GPS

Po podróży pociągiem szybkie przyczepienie bagażu, pamiątkowe zdjęcie na peronie i … w drogę! Szybkie przywitanie z morzem i ruszyliśmy w kierunku Darłowa. Większość trasy wiodła ścieżką rowerową bardzo blisko morza – było je widać prawie cały czas. Gdy zaś znikało – to za gęstwiną roślin, którymi także można nacieszyć oko.

01 wybrzeze 4 01 wybrzeze 5

Pomiędzy tą zielenią uroczy drewniany mostek, po którym świetnie się jedzie. Potem czekał na nas szuter przeplatany płytami, które określiliśmy jako tarki. Gdziekolwiek trafiały nam się płyty betonowe – to właśnie w stylu tarki.

01 wybrzeze 6 01 wybrzeze 7

01 wybrzeze 9

 Po 84 kilometrach pierwszego dnia wybraliśmy nocleg na polu namiotowym u sympatycznego pana o niemieckich korzeniach. Wybraliśmy miejsce koło rzeki i rozbiliśmy namiot. Pole było ładnie przystrzyżone i zadbane, a naszymi sąsiadami byli m.in. właściciele przerobionego na camper wozu wojskowego. Poprzednia noc nieprzespana w pociągu, teraz duży wysiłek – ale Patryk na kolację przyrządził swój capmingowy specjał i było to dobre zakończenie dnia!

01 wybrzeze 10 01 wybrzeze 11

Dzień drugi – teren, klify i jazda po całości!

Ślad GPS

Uważacie, że nad morzem jest płaski teren? Wyprowadzę Was z błędu – nie, nie jest tylko płasko, jest wiele podjazdów asfaltowych, a o terenie nie wspominając. Gdybym nie miała ogromnie ciężkich sakw, śmigałabym po terenie jeszcze ostrzej! Jazda z Darłowa do miejscowości Rowy była moją ulubioną częścią trasy. Prawie cały czas teren – z super niespodziankami! Pierwsze kilometry bajka – jazda przy świetnym widoku na morze wzdłuż ścieżki.

01 wybrzeze 12 01 wybrzeze 13

Najładniejszym miastem okazała się Ustka – miejscowość czysta, zadbana, z rewelacyjną promenadą. Tam mały postój i ruszyliśmy w ekstremalną przeprawę w terenie – oczywiście się tego nie spodziewaliśmy!

01 wybrzeze 14 01 wybrzeze 15

Las przy klifie okazał się usłany korzeniami, górkami i zjazdami. Muszę Wam powiedzieć, że jadąc z sakwami 35 km/h z górki po szutrze wyglądaliśmy komicznie. Zdziwiliśmy się, że w ogóle nam te sakwy nie odleciały! Tereny były piękne. Mnóstwo zieleni, czysto, morze przy nas. Wysiłkiem dnia okazała się ogromna, stroma góra (szlak pieszy) pod którą musieliśmy … pchać nasze ciężkie toboły! Nie było wyjścia, nie chcieliśmy zbaczać z tak atrakcyjnej ścieżki.

01 wybrzeze 20

Powoli, wykorzystując – i czując – każdy mięsień ciała, pilnując koordynacji powoli udało się rowery wprowadzić na szczyt. Gdy dojechaliśmy do Rowów – w nagrodę za cały nasz wysiłek kupiliśmy sobie pyszne gofry 🙂 Rozbicie namiotu, kolacja i sen przyszedł bardzo szybko.

01 wybrzeze 16 01 wybrzeze 18

01 wybrzeze 17

Dzień trzeci – asfaltowo

Ślad GPS

Siedemdziesięciokilometrowa trasa w większości prowadziła asfaltem – uniknęliśmy opornej jazdy w bagnach na ścieżce przy morzu. Celem był dojazd do Łeby. Niestety trasa asfaltowa pomimo iż pokonywana jest szybciej, jest nużąca, mimo świetnych widoków. Ponadto wożenie ze sobą ciężkich sakw (nigdy w życiu się tak więcej nie spakuję – jednak minimalizm rządzi!) dało się we znaki moim kolanom. Z każdym zakręceniem korby bolało, a lewe trochę spuchło.

01 wybrzeze 22

Odechciewało się jazdy. Ale Łeba czekała! Postoje, schładzanie i wyczekiwane dotarcie. Będąc nad morzem trzeba zasmakować rybki, więc wstąpiliśmy do baru – byliśmy zmęczeni i głodni! Odpoczęliśmy na plaży i ruszyliśmy na camping.

01 wybrzeze 23 01 wybrzeze 24

Dzień czwarty – kierunek Władysławowo

Ślad GPS

Trasę zaczęliśmy przez park krajobrazowy – nie był już tak ‚zakorzeniony’, bardziej doskwierał nam piach, a najbardziej … piaszczyste podjazdy.

01 wybrzeze 25

Trafiły się fragmenty zmasakrowane przez traktory, gdzie walczyliśmy pchając nasze obładowane rowery. Dużo jazdy przez las i małe miejscowości-klony, a w każdym z nich lody, gofry, pamiątki. Gofry… No właśnie… Po drodze spotkaliśmy mińszczan, który zagadali do nas i okazało się, że kojarzą ekipę MGR, z ustawek pod Pomnikiem Lotników. Pozdrawiamy i mamy nadzieję spotkamy się na wspólnej rundce!

01 wybrzeze 27 01 wybrzeze 28

Nagrodą dla bolących już nie tylko kolan, ale i pleców – był camping we Władysławowie, gdzie czekało nas miejsce tuż z widokiem na morze. Obudzić się rano i od razu zobaczyć wielki błękit – bajka. Czy muszę pisać, że sen ze zmęczenia przychodzi od razu?

01 wybrzeze 26

Nie mam pojęcia z czego to wynikało, ale dzień w dzień miałam chęć wypić przynajmniej litr mleka 3,2 %! Zimne oczywiście! Tak też powstało to epickie zdjęcie z łaciatym o zachodzie słońca:)

01 wybrzeze 30

01 wybrzeze 41

Dzień piąty – droga na Hel!

Ślad GPS

Z Władysławowa na Hel prowadzi trasa ze ścieżką dla rowerzystów tuż przy morzu. Znowu świetne widoki, sprzyjająca pogoda. W stronę koniuszka Polski zmierzało mnóstwo rowerzystów, szosowców, sakwiarzy czy całych rodzin dzielnie kręcących z małymi dziećmi.

01 wybrzeze 33 01 wybrzeze 34

Ostatnie kilometry na Hel prowadzą albo wyboistą ścieżką rowerową albo asfaltem – niestety z dużym ruchem samochodów. Wybraliśmy asfalt i w około 2, 5 godziny dotarliśmy na Hel. Rozbiliśmy namiot na campingu u bardzo nieufnego pana, który lękał się o kradzież papieru toaletowego 🙂

01 wybrzeze 35 01 wybrzeze 36

Następnie plażowaliśmy, pluskaliśmy się i w końcu wypoczywaliśmy! Czekałam kilka miesięcy na błogie lenistwo na plaży. Łapaliśmy nawet morskie stworzonka! No i dostałam wyjątkowy prezent! Zawsze będzie mi przypominał ile wysiłku włożyliśmy by dotrzeć na Hel, z tymi naszymi sakwami…

01 wybrzeze 37

Dzień szósty – witaj Gdynio!

Ślad GPS

Dziś rano przywitał nas po raz pierwszy mały deszcz, ale niezbyt przejęci pojeździliśmy jeszcze po Helu. Obowiązkowy punkt – cypelek! Później słońce zaczęło dopiekać i zaliczyliśmy plażing.

01 wybrzeze 38

Na pożegnanie z koniuszkiem Polski zjedliśmy największego gofra w okolicy! Ruszyliśmy na przeprawę promem do Gdyni o godzinie 15. Na lądzie doskwierał zaduch i gorąco, ale podczas rejsu wiało i zrobiło nam się chłodnawo. Nasze bagaże i rowery zostały schowane na pokładzie podczas godzinnej podróży. Momentami mało brakowało by zasnąć na ławce!

01 wybrzeze 39

Gdynia przywitała nas także zimnym wiatrem i pochmurna pogodą. Szybkie zakupy w Biedronce i znaleźliśmy nocleg na capmingu – po raz ostatni nad polskim morzem. Podczas kolacji na owym kempingu zaczął grasować dzik – podobno stały gość; ludzie go dokarmiali i zwierzę nauczyło się korzystać z uroków kempingu, m.in. dewastując komuś namiot w poszukiwaniu sosu… Powywijał swoim różowym nosem i sympatycznie kotlarzył się przy nas w piasku, wyglądał na zadowolonego.

01 wybrzeze 40

Okazało się, że w lepszy dzień dzik dawał się nawet głaskać, ale dla dobra naszego (i naszych namiotów) weseli młodzi Panowie przepędzili dzika i znów drewnianymi deskami zagrodzili włochatemu gościowi wejście (ciekawe na ile?). W nocy w sumie nie wiedzieliśmy czy słyszymy dzika czy czyjeś chrapanie, w każdym razie noc zleciała bez incydentów 🙂

Dzień siódmy – powrót do domu… niestety!

Ślad GPS

Tydzień zleciał bardzo szybko i trzeba było wracać. Krótka przejażdżka po Gdyni, obfita strawa i jedziemy do domu. Komfortowy powrót pociągiem, tylko 3 godziny, siedzenia wygodne i kawę za darmo dali ze śmietanką 🙂 W Mińsku już tylko rozpakowanie, pożegnanie i … odpoczynek, bo zaraz rozpoczyna się nowy tydzień. Ale bez morza, zabawnych ludzi, smakowitych gofrów..

Podsumowując…

01 wybrzeze 31

Przejechałam po raz pierwszy tak długi dystans w kilka dni pod rząd, o czym stale informowały mnie moje kolana i zdrętwiałe barki. Wykręciliśmy 374 kilometrów, przez niecałe 5 dni. Oprócz kilku gleb i jazdy na krawędzi, było bezpiecznie – nawet żadnego kapcia! Sakwy wytrzymały moją (momentami szaloną!) jazdę w terenie czy klifach. Rozsądnie rozkładaliśmy dzienny dystans żeby na spokojnie mieć jeszcze czas na rozkoszowanie się morzem i odpoczynkiem – aby pobyt nad morzem odbył się prawidłowo! Opalanie i leżenie plackiem musi być! Wiem jednak, że kolejny wypad będzie miał już inny charakter. Lżej, więcej kilometrów, nastawienie na jazdę. Wielkie podziękowania dla Krzycha, który pożyczył mi swoje sakwy – dbałam o nie należycie – i bagażnik szalony wygięty, ale dał radę! Największe podziękowania dla mojego Patryka, przy którym bardzo dużo się nauczyłam czy to o życiu na kempingu czy o jeździe na rowerze. Za każde słowo motywacji i bezcenne towarzystwo. To był nasz pierwszy wspólny tak długi wyjazd i … nie możemy się doczekać następnego 🙂