Ostatni weekend majowy był dla nas niezwykle aktywny! Zawitaliśmy na „Majówce z Ułanami”, która odbyła się w Mrozach, ruszyliśmy na podbój Puszczy Białowieskiej oraz przejechaliśmy się razem z naszym mistrzem świata – Michałem Kwiatkowskim. Zwieńczeniem tego weekendu była też długa wycieczka do Krakowa. Zapraszamy do zapoznania się z tym obszernym podsumowaniem!
Majówka z Ułanami
Drugi maja stał pod znakiem siódmej edycji Wycieczki z Ułanami organizowanej w Mrozach. Nasza ośmioosobowa grupa ruszyła o 8.30 spod stacji Mińsk Mazowiecki Anielina. Po zwiedzeniu m.in. Rezerwatu Jedlina około godziny 10 dołączyliśmy do ponad osiemdziesięcioosobowej grupy, z którą już wspólnie ruszyliśmy w kierunku filmowych Wilkowyj (Jeruzala).
Tam obowiązkowe zdjęcie na tle sklepu pani Krysi, mały piknik i powrót na miejsce, gdzie czekały kolejne atrakcje. Trasa wiodła lokalnymi a nawet szutrowymi drogami przez piękne Mrozowskie peryferia. W Mrozach posililiśmy się ciepłym posiłkiem, obejrzeliśmy pokazy kawalerii Muzeum Ziemi Mińskiej i w świetnych humorach ruszyliśmy w stronę domu. Łącznie tego dnia pokonaliśmy ponad 85 km.
Szosowo do Puszczy Białowieskiej
Decyzja o wyjeździe zapadał jak zwykle spontanicznie – dzień wcześniej wieczorem. O godzinie 6.00 wyruszyliśmy samochodem do Siemiatycz by stamtąd ruszyć już na rowerach na wschód w kierunku Adamowa, gdzie znajduje się przepompownia ropociągu „Przyjaźń”. Po drodze zobaczyliśmy piękny most kolejowy nad rzeką Bug w ciągu linii nr 31 Siedlce – Siemianówka. Przed Adamowem zobaczyliśmy także Świętą Górę Grabarka, która jest najważniejszym miejscem kultu religijnego dla wyznawców prawosławia w Polsce.
Dalej pojechaliśmy do granicy polsko-białoruskiej, by stamtąd ruszyć na północ przez wsie leżące „na końcu świata” tj. Klukowicze oraz Zubacze by trafić do Czeremchy, z której po krótkim odpoczynku pojechaliśmy w kierunku miast Kleszczele. Na miejscu znajduje się m.in piękny zabytkowy budynek dworca kolejowego.
Stamtąd przez zapomniane miejscowości skierowaliśmy się do wsi Topiło, które kiedyś było osadą pracowników leśnych dzisiejszej Puszczy Białowieskiej. Stamtąd ruszyliśmy już do Białowieży przez Hajnówkę. W Puszczy we wsi Budy zatrzymaliśmy się na posiłek w Zajeździe Myśliwskim „u Kolarza”. Do Siemiatycz wróciliśmy już głównymi drogami przez Hajnówkę, Kleszeczle oraz Milejczyce.
Ostatecznie licznik pokazał 240 km, trasa sprawiła ogromną radość dzięki niesamowitym widokom, licznym zabytkom, a prawosławne cerkwie dopełniają całości. W dodatku cała trasa wiedzie świetnej jakości asfaltami. Mamy to do czynienia z licznymi i długimi zjazdami oraz podjazdami, więc była to okazja do dobrego treningu. Każdy znajdzie coś dla siebie 🙂
Runda z Michałem Kwiatkowskim, a następnie szosą do Krakowa
Niedziela zaczęła się od porannej wycieczki z Michałem Kwiatkowskim – naszym kolarzem w tęczowej koszulce. Wspólna jazda została zorganizowana w Warszawie przez Velo Art i We Ride. Wydarzenie przyciągnęło wielu kolarzy, nie tylko z Warszawy – można było ich liczyć w setkach. Michał z Patrykiem wspólnie ruszyli w tym peletonie w kierunku Kampinosu. Mała awaria spowodowała mały postój, a co pociągnęło za sobą konieczność gonienia początku peletonu.
Pogoda niesamowicie sprzyjała wycieczce, a nowym przeżyciem była jazda w tak dużej grupie. Przede wszystkim na żywo można było zobaczyć Michała Kwiatkowskiego – zrobił na nas naprawdę bardzo pozytywne wrażenie. Aby tylko więcej tego typu imprez! Poranna runda była tylko rozgrzewką dla Patryka przed długodystansową jazdą. Udał się prosto z Warszawy z celem zdobycia Zakopanego. Niestety głównie warunki zweryfikowały ten plan i jazda zakończyła się po 360 km w Krakowie.
Za dnia pogoda była cały czas niesamowita! Słońce pięknie świeciło na niebie, trasa też była bardzo ciekawa. Zwłaszcza bardzo przyjemny do jazdy był fragment z Grójca do Jędrzejowa. Teren powoli zaczął się falować, asfalt pierwsza klasa – cóż więcej chcieć!
Po drodze co ciekawe można było zaliczyć na niewielkim fragmencie trzy województwa. Najpierw wjeżdżamy do Łódzkiego, aby po chwili wjechać ponownie do Mazowieckiego. Może to być o tyle mylne, że zaczniemy się zastanawiać czy obraliśmy dobry kierunek 🙂 Następne w kolejności jest województwo Świętokrzyskie, a już na deser – Małopolskie.
Na trasie była ciekawa miejscowość z interesującymi ekranami wygłuszającymi – każdy wjazd do domu był dodatkowo zamykany specjalną, wygłuszoną bramą. Domy zostały kompletnie odseparowane.
Do samego Krakowa trasa wiodła drogą krajową nr 7. Niestety była w większości w remoncie, ale górki co zaczęły tam już znacznie falować umilały bardzo podróż. Niestety brak kurtki przeciwwiatrowej powodował, że każdy zjazd przy temperaturze 6 st. był delikatnie mówiąc – mało przyjemny. Wręcz nie można było doczekać się podjazdów i rozgrzania na nich. Trochę górek, trochę zjazdów, walka ze snem i jesteśmy już w Krakowie.
Pomimo skrócenia dystansu i zrezygnowania z pierwotnego celu wycieczka bardzo się udała. Przy okazji uniknęło się deszczu, który zaczął padać akurat w Krakowie.
Przejechaną trasę można sprawdzić TUTAJ.