Ostatni weekend upłynął głównie pod znakiem szosowego wyścigu w Chmielewie z cyklu Super Prestige. Wydarzenie obfitowało w wiele emocji – burza, deszcz i przede wszystkim sportowe emocje. Na starcie pojawiła się nasza nasza reprezentacja wraz z niezastąpionym wsparciem kibiców. Nie mogło też zabraknąć dłużej szosowej wycieczki – w sobotę Krzysiek odwiedził Sandomierz odwiedzając po drodze m.in. Kazimierz Dolny. Wszystko zostało dokładnie opisane w poniższym podsumowaniu.
Mińsk Mazowiecki – Sandomierz – Puławy
W sobotę Krzysiek w pojedynkę odbył wycieczkę w kierunku Sandomierza. Wyjazd z założenia był wyjazdem rekreacyjnym ukierunkowanym na odwiedzenie ciekawszych miejscowości i podziwianie krajobrazów. Start był już o 5-tej rano, tuż przed świtem, ale już nie w nocy. Trasa w większości prowadziła mniej uczęszczanymi drogami przez m.in. Parysów i Garwolin, czy Józefów nad Wisłą. Po 5-ciu godzinach dotarłem sprawnie do Puław i po chwili byłem już w Kazimierzu Dolnym.
Stąd drogą biegnącą w większości równolegle do brzegu Wisły kierowałem się w kierunku Sandomierza, odwiedzając po drodze Opole Lubelskie i małą miejscowość o nazwie Józefów nad Wisłą. Wisłę przekroczyłem w Annopolu, w którym też zatrzymałem się na obiad. Z Annopola pozostało już tylko jechać prosto do Sandomierza wzdłuż zachodniego tym razem brzegu rzeki.
W sobotę pogoda dopisywała, w związku z czym zwiedzanie Starego Miasta w Sandomierzu połączone było z odwiedzaniem punktów z lodami. Po krótkim odpoczynku, ze względu na zapowiadaną zmianę pogody z kierunku zachodniego, postanowiłem wracać tą samą drogą. O zachodzie słońca dotarłem z powrotem do Puław, planując dojechać jeszcze do stacji PKP w Dęblinie. Szybko zapadający zmrok spowodował jednak, że oświetlona w nocy restauracja skusiła mnie do zakończenia wycieczki w Puławach.
Super Prestige – Mińsk Mazowiecki (Chmielew)
Coroczny cykl wyścigów Super Prestige odwiedza Mińsk Mazowiecki. Jest to dość ważna impreza w kolarskim kalendarzu – jest zaliczana do cyklu Pucharu Polski Masters. Dzięki temu przyciąga wielu dobrych zawodników. W tym roku nie można było narzekać na frekwencję, pomimo zapowiadanej deszczowej pogody. Tym razem na starcie nie mogło zabraknąć naszej reprezentacji – do wyścigu zgłosił się Patryk w kategorii M20 (dystans 102 km), był to pierwszy taki wyścig i głównym celem było utrzymanie koła za głównym peletonem oraz po prostu ukończenie wyścigu. Na trasie o doping zadbali Nina (która była także fotografem), Asia, Kasia, Marta, Daniel, Kamil, Kuba, Krzysiek, Mateusz, Michał i Paweł.
Wspólnie dojechaliśmy na miejsce startu w Chmielewie, zawodnicy ustawiają się za wozem serwisowym. Ruszyli. Peleton cały czas trzymał mocne tempo ponad co owocowało średnią prędkością lekko powyżej 40 km/h na jednej 8-kilometrowej pętli. Odpadnięcie z głównego peletonu i niemożność złapania się na koło przekreśla dojechanie w dobrym czasie. Więc za wszystką cenę trzeba trzymać się grupy. Przez pierwsze 3 kółka wszystko idzie zgodnie z planem – zostało tylko 9. Jednakże kraksa w ogonie i przez to nieudane gonienie peletonu, który oddalił się raptem o 100 m spowodowało, że Patryk musiał odpuścić i jechać swoim rytmem. Niestety bardzo mocne tempo czołówki było bardzo ciężko utrzymać.
Ostatecznie na trasie nie musiał jechać sam. Zebrały się 3 osoby, które odpadły przez kraksy. Już razem, sprawnie dając zmiany jechało się zdecydowanie lepiej. Za każdym kółkiem tuż za metą wtórował niesamowity doping kibiców MGR! Motywujące okrzyki, wymachujące banery, zdjęcia – to wszystko tworzyło wspaniały klimat prawdziwego wyścigu. Do tego dołączył jeszcze samochód Kuby, na którym zostało umieszczone nasze logo – prawdziwe auto serwisowe.
Mały peleton z trzema zawodnikami w tym z Patrykiem trzymał się mocno przez kilka kółek. W międzyczasie nagle pojawiła się bardzo silna burza z mocnymi podmuchami wiatru. Zawodnicy przez kilka kółek jechali walcząc z zacinającym zewsząd deszczem, było słychać nawet uderzenia piorunów. Nawierzchnia momentalnie zrobiła się śliska i trzeba było uważać na każdym zakręcie – kilka osób przez to zaliczyło wywrotkę.
W takich ciężkich warunkach na jednym z ostatnich został dogoniony przez czołówkę z kategorii M40. Dwa kółka wspólnej jazdy i niestety zmęczenie już dało o sobie znać i do mety dojechał samotnie. Natomiast kibice do samego końca mieli pełno sił i doping nie słabł. Ostatecznie Patryk z uśmiechem na twarzy wjechał na metę w towarzystwie Daniela i Pawła. Najmocniejszym zawodnikiem okazał się Mateusz Mikulski z naszego mińskiego klubu V-Max – gratulujemy zasłużonego zwycięstwa!
Ciężkie warunki jazdy, rewelacyjny doping i bardzo mocny peleton, który dał porządną kolarską lekcję – tak można podsumować ten wyścig.