Dzień 6 – do Polski

Równie potworna noc była w Wilnie. Przejeżdżające samochody, światła, twarda ławka na której nie da się wyciągnąć. Nie wiem czy przespałem się bez budzenia chociaż godzinę. Mam już dosyć, wstaję wcześnie i wolę już jechać, niż tu spać. Jakby tego było mało, miałem inwazję ślimaków. Aby dojechać tylko do jakiegoś sklepu…

02 stolice 66

Jedynym pozytywnym akcentem jest malowniczy wschód słońca. Pięknie podświetla mgłę, która wypełnia wąwóz. Jest co podziwiać.

Pięć europejskich stolic w pięć dni

Poranek w Czechach

Największym wyzwaniem dzisiejszego dnia jest pokonanie ostatnich gór. Powoli wspinam się do miejscowości Donovaly, leżącej na pograniczu Wielkiej Fatry na północy i Gór Starohorskich na południu. Zatrzymuje się tutaj na chwilę przy sklepie i podziwiam widoki. Stąd mam już kawał dobrego zjazdu. Jest to też ostatni tak wymagający podjazd. Jedzie się bardzo przyjemnie.

02 stolice 69 02 stolice 70

Znajduje się coraz bliżej granicy i zaczynam sobie przypominać niektóre miejsca, m. in. z masowej rundy wkoło Tatr, gdzie miały miejsce legendarne wypłaszczenia i mityczne 3 km do granicy 😉

02 stolice 71 02 stolice 72

Sprawnie i bez problemu docieram do granicy z Polską. Resztki euro wydaję w jednej z przygranicznych miejscowości. Teraz aby dotrzeć tylko do Krakowa!

02 stolice 73

Niby coraz bliżej celu, ale jazda po krajowej “siódemce” jest istna walką. Z daleka nadchodzi burza, co wzmaga wiatr. Do tego podmuchy przejeżdżających obok tirów prawie spychają mnie do rowu. Aby tylko zjechać z otwartego pola! Dalsza jazda przypomina ucieczkę przed deszczem. Zaczyna kropić, a ja mam nadzieję go uniknąć, kierując się ku małemu, bezchmurnemu fragmentowi na niebie. Nie udaje mi się. Deszcz mocno przybiera na sile, ale całe szczęście natrafiam na Orlen, gdzie robię dłuższy postój. Korzystając z okazji uzupełniam zaległości ze świata i jem kilka hot dogów. Najgorsza ulewa przeszła i można ruszać dalej.

02 stolice 74

Docieram do Zakopianki, kilka górek i głównie już lecę bardzo przyjemnie w dół. Nie mogę odpuścić okazji i kupuję kilka oscypków. Bardzo przyjemnie rozmawiało się z góralem, kojarzył nawet Mińsk Mazowiecki, patrząc na mój strój. Dostaję nawet darmowe małe oscypki 😉 Postój w barze na zupę, zakładam wszystkie ubrania na siebie i jazda do Krakowa! Trasa wypada mi po zmierzchu. Jeszcze dzień temu walczyłem z potwornymi upałami, a w Polsce za to muszę walczyć z zimnem. Całe szczęście mam trochę ubrań, a dosłownie wszystkie się przydały. Jednak zbyt duża zmiana temperatur 😉 Trasa w większości prowadzi bardzo przyjemnie wzdłuż Zakopianki, dopiero przed samym miastem muszę wjechać na główną drogę. Przynajmniej o tej godzinie nie ma dużego ruchu.

02 stolice 75

Z pomocą Garmina docieram do stacji PKP, kupuję bilet i mam jeszcze godzinę do pociągu, więc już standardowo jak jestem w Krakowie – lecę na pobliski kebab, ale nie sam. Akurat się złożyło, że Krzychu jest w pobliżu! Kiedy się rozdzieliliśmy, trochę pociągiem, trochę na rowerze dotarł do Mińska, skąd wsiadł w samochód, zabrał rower i ruszył na dalszą trasę w góry. Więc oto tak spotkaliśmy się w Krakowie. Wymieniamy się wrażeniami i lecimy każdy w swoją drogę – ja na pociąg, a Krzychu dalej na rower. Moja tegoroczna wakacyjna, rowerowa przygoda jeszcze się nie kończy. Wracamy do domu i za kilka dni ruszam z Niną z sakwami wzdłuż wybrzeża.

Epilog

Mimo wszystko trasę wspominam bardzo dobrze, chociaż z obtarciem pachwiny kończę u lekarza. Samo nie chciało się goić, a cudowna maść załatwiła sprawę. Średnio wyszło mi ponad 200 km dziennie, co w takich temperaturach i górzystym terenie było bardzo wymagające. Nawet noc nie przynosiła ochłody. Skutkowało to jazdą praktycznie od świtu do zmierzchu, starałem się unikać długich postojów. Taki mały sprawdzian przed GMRDP. Dużo ciekawych sytuacji, sporo poznanych miejsc, czyli wszystko co towarzyszy takim wyjazdom.
Cel został osiągnięty, nawet przed limitem czasu – w praktyce wyszła jedna europejska stolica dziennie!