Dzień 2 – Praha
Noc zleciała bardzo przyjemnie. Bliskość jeziora dobrze wpłynęła i nie było za gorąco, chociaż leżałem praktycznie odkryty. Na śniadanie znowu jakaś czekolada (przez noc przybrała stałą formę) i jazda w trasę. Nie możemy doczekać się, aż zajedziemy do normalnego sklepu.
Pogoda nie spuszcza z tonu. Od rana słońce zaczyna grzać, więc korzystamy póki nie jest w zenicie i jedziemy jak najdalej. Powoli ukazują się nam góry, które zwiastują granicę z Czechami. Teren coraz bardziej zaczyna się falować i daje nam popalić. Nie ma już monotonnej jazdy na wprost, ale podjazdy w pełnym słońcu nie należą do lekkich. Woda w bidonach znika dosłownie w oczach.
Kilometry lecą wolniej, ale jedziemy na przód, celujemy aby dziś dostać się do Pragi. Pokonujemy góry i do stolicy Czech teren jest mniej pofałdowany. Jednakże zdecydowanie nie płaski – aż tak dobrze nie ma. Warunki są naprawdę bardzo wymagające. Temperatura grubo ponad 30 stopni, podjazdy. Jedzie się ciężko.
Po długiej walce ukazuje się nam Praga. Zmęczeni postanawiamy zjeść wreszcie coś normalnego i poszukać pola namiotowego. Trochę się zasiedzieliśmy w McDonald’s i noclegu szukamy już po zmroku.
Jak zwykle przez miasto jedzie się najdłużej, światła, skrzyżowania i niestety gubienie drogi. Całe szczęście pomógł nam lokalny mieszkaniec, który prowadził nas samochodem na pole namiotowe. Bez jego pomocy byśmy spali w polu 😉
Udaje się rozbić na polu namiotowym, które jest na wypasie z własnym basenem! Wszędzie wkoło ludzie samochodami, autobusami (jakieś młode chłopaki z Norwegii lub Szwecji), a tylko my pod zwykłym namiotem 😉
Kąpiel, pranie ciuchów, uzupełnienie wody i jazda do śpiworu.