Głównym celem dzisiejszej wycieczki było dojechanie do rezerwatu Przełom rzeki Witówki. Jest to naprawdę bardzo ładne, lecz mało popularne miejsce, które na stałe zagości w naszym „rozkładzie jazdy”.
W stronę Witówki
Ruszamy spod pomnika „Lotnika” w trójkę: Mirek, Sławek, Patryk. Miało być kilka osób, więcej, ale wczorajszy bieg w którym uczestniczyli dał o sobie znać – zresztą Mirek i Sławek też są po nim, więc łatwo na pewno nie będzie. Dojeżdżamy bardzo sprawnie do Mieni przez Chmielew gdzie wbijamy się na dobrze wszystkim znaną Leśną Ścieżkę Rowerową z której obieramy azymut na Piaseczno. W samej miejscowości znajduje się bardzo rzadko odwiedzane przez ludzi miejsce – „Uroczysko Mienia”. Jakby nie wskazania Mirka i Sławka to na pewno bym się nie zapuszczał w krzaki, aby tylko dojść do jeziorka. Jednakże było warto.
Jeziorko samo w sobie jest bardzo ciekawe – porośnięte wkoło trawami, ukryte tak w lesie. Największą ciekawostką są tamtejsze dryfujące wyspy – potrafią się łączyć i oddzielać. Tutaj też trzeba uważać bo brzeg jest bardzo nierówny i zdradliwy. Jest to idealne miejsce na odpoczynek z dala od cywilizacji – jest bardzo spokojnie i raczej nikogo tutaj nie spotkamy tak łatwo.
Tutaj niedaleko też jest ukryta w lesie aleja Grabów – wygląda równie ciekawie, prawdopodobnie gdzieś w pobliżu musiał być jakiś dworek.
Z uroczyska kierujemy się już prosto do Rezerwatu Przyrody Florianów – znajduje się tam obelisk który jest obecnie odnawiany. Cały czas jak najwięcej podążamy szutrami i nasza trasa pokrywa się w znacznej części z niebieskim szlakiem. Stąd już jedziemy prosto do przełomu Witówki. Mijamy Gołębiówkę polną drogę przez wzniesienia i praktycznie już jesteśmy na miejscu.
Droga najpierw wiedzie pośród wydm wspinając się całkiem wysoko skąd zjeżdżamy do samej Witówki. Jest tutaj nawet ławeczka z której można podziwiać przepływającą nieopodal rzeczkę. Rozlewa się tutaj malowniczo tworząc bagna – które na dnie są pokryte bardzo dużą ilością mułu – po prostu lepiej tam nie wpadać. Zwłaszcza trzeba uważać chodząc po pomoście którego stan budzi wiele wątpliwości. Tutaj też właśnie sprawdzaliśmy kijem głębokość dna – na zdjęciu wygląda jakbyśmy wbijali flagę zwycięstwa po dotarciu na miejsce 🙂
Okolice tego miejsca prezentują się znakomicie – jest mała tama, a do tego rzeczka przepływa pod drogą tworząc po drugiej stronie małe rozlewisko pośród drzew.
Stąd jedziemy już prosto do Mińska przez Grodzisk, Rudkę Sanatoryjną, Mrozy i Cegłów. Dużo bocznymi drogami i często szutrami. Jedynie końcowy fragment z Cegłowa prowadzi asfaltem, aby tylko szybko wrócić. Wypad naprawdę bardzo udany – osobiście poznałem wiele nowych ciekawych miejsc które jeszcze na pewno odwiedzę. Generalnie trzeba będzie bardziej eksplorować wschód – jest naprawdę bardzo zróżnicowany.