Na dzisiejszej wycieczce postanowiliśmy dotrzeć do Wisły jadąc wzdłuż Świdra, czyli dokładnie w miejscu gdzie się łączą obydwie rzeki. W sporej części jechaliśmy lasami Mazowieckiego Parku Krajobrazowego w otoczce typowo jesiennej aury. Trasa miejscami jest dość wymagająca, ale za to daje dużą radość z jej przejechania.
Korzystając ze zmiany czasu i dodatkowej godziny do spania ruszamy w trójkę (Mirek, Sławek, Patryk) o 8:30 spod pomnika „Lotnika”. Ku naszemu zaskoczeniu pojawił się Krzysiek na rowerze szosowym – już myśleliśmy, że będzie walczył z nami w terenie, ale ruszył jednocześnie z nami tylko, że na szosową pętlę do Czerska. Szosówką wzdłuż Świdra? To by było to! 🙂 Tak więc ze słońcem nad nami i 2 stopniami powyżej zera w powietrzu ruszamy w trasę. Chcemy jak najszybciej dostać się na mostek linowy w Kopkach, więc dojeżdżamy tam szybko połączeniem szutrów i asfaltu m.in. przez Zamienie i Gliniankę. Na miejscu Patryk ze Sławkiem nie mogli sobie odpuścić przejechania go. Tutaj pojawia się też przedsmak tego co będzie nam później towarzyszyć podczas jazdy wzdłuż Świdra – jazda skrajem zbocza.
Jest to bardzo charakterystyczne dla naszych okolic podczas jazdy wzdłuż rzeki. Piaszczyste zbocze porośnięte drzewami, a na jego skraju ścieżka. Tworzy to niepowtarzalną kombinację na którą składa się przede wszystkim piękny widok rzeki jak i techniczna jazda pośród drzew miejscami dosłownie na krawędzi.
Jazda tym fragmentem daje niepowtarzalną frajdę. Trzeba omijać i przeskakiwać drzewa, dużo zakrętów, korzenie, krótkie i szybkie zjazdy. Do tego jesienią nie trzeba się martwić o krzaki – nic tylko jechać. Bardzo długą część trzymamy się niebieskiego szlaku rowerowego który doprowadza nas prawie pod samą Wisłę.
W międzyczasie słońce zdążyło już najść chmurami, znacząco obniżając temperaturę. Nad Wisłą zaś pojawiła się bardzo klimatyczna mgła dodatkowo podświetlana przez słońce. Widok na taką Wisłę jest niepowtarzalny. Dodatkowo możemy zobaczyć jak wygląda ujście Świdra do Wisły.
Chwilę siedzimy nad brzegiem i obmyślamy nasz powrót do Mińska. Po drodze tylko wchodzimy na górkę na skraju Otwocka – jest chyba zbudowana ze śmieci (tak przynajmniej wygląda), ale widok z niej jest bardzo ładny – przynajmniej w dobrą pogodę.
Postanowiliśmy stamtąd udać się do Karczewa gdzie odbijamy do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego na szlak. Doprowadza on nas najpierw do rezerwatu „Torfy” gdzie ze specjalnie przygotowanej kładki można podziwiać jeziorko oraz żarłoczne łabędzie.
Podpływały one naprawdę bardzo blisko i nie omieszkały nawet na nas syczeć. Wyczuwając zbliżające się zagrożenie postanawiamy natychmiast się ewakuować 🙂
Wjeżdżamy na czerwony szlak rowerowy, który za to doprowadza nas pod bunkry. Zostały one ostatnio bardzo ładnie odnowione, więc jest tam co zwiedzać.
W słońcu dojeżdżamy do Celestynowa skąd po kilkunastu kilometrach pojawiamy się w Kołbieli. Stamtąd kierunek na drogę na Siennicę z której odbijamy bezpośrednio do Grzebowilka. Tutaj wpadamy na bardzo ładną szutrową drogę pośród pól w pełnym słońcu – tak to można jechać do samego końca!
Jeszcze raz wielkie dzięki wszystkim za wspólną wycieczkę. Pogoda była dość zimna, ale i słoneczna. Za to sama trasa jak zwykle przednia – dosłownie esencja jazdy w terenie. Pokonaliśmy prawie 90 km z czego znaczna połowa była czysto terenowa.